Łosoś z pieczonymi ziemniakami. To taki obiad na okazję: leżę i pachnę cały dzień i nagle przychodzi olśnienie…że mam na podorędziu Królisia ( doświadczalnego ) i zaraz przydzie z roboty a tu gary puste. A wiecie, że jak Króliś głodny, to zły. Stanowczo nie dopuszczamy do sytuacji, żeby Królis miał nerwa. Jak Wam się bardzo nie chce gotować, to możecie obezwładnić Królisia ciężką, żeliwna patelnią, jak wróci z pracy i będzie coś tam sie faflunił pod nosem, że jak to obiadu nie ma, ja tu ciężko pracuję a Ty nic nie robisz. Przy wersji z patelnią macie gwarancję, że otumaniony Króliś będzie tak nieprzytomny, że nawet o kolację nie poprosi a może i prześpi śniadanie. Trzeba tylko uważać jak puknąć Królisia, bez zbyt dużego uszczerbku na zdrowiu ( swoim, Króliś tu nie jest istotny, ważne, żeby sobie rączki nie zwichnąc podnosząc żeliwną patelenkę) Jeśli jednak szkoda Wam zwierzątka, to wybierzcie bezpieczniejszą wersję i zróbcie cos na szybko, coś bez eksperymentowania…bo wtedy jest ryzyko, że Króliś zacznie kręcić nosem i jednak będziecie w przypływie desperacji zmuszeni użyć patelni. Najlepiej wybrać coś bezpiecznego, coś co szybko się robi, coś co zapcha Królisia i nażarty odpłynie w objęcia Morfeusza w tzw poobiedniej drzemce. Wy na tym wygrywacie podwójnie. Do przyjścia Królisia odpoczywacie, kilka minut tyracie w kuchni, żeby przygotować obiad ( potem samo sie robi w piekarniku ) i po obiadku znów macie czas dla siebie, bo Króliś nażarty zasnął. Sprawdzona metoda, polecam.